Nareszcie po remoncie...myślałam, że nie skończy się nigdy:)
Ale jednak:)
Teraz możemy cieszyć się nadchodzącymi świętami, które już w Naszym Domu mocno czuć- gorący czerwony barszczyk popijam w ten mroźny wieczór, bigos grzeje się na maleńkim ogniu w kuchni...cisza, spokój, szczęście i już 2 centymetrowa Fasoleńka w moim brzuszku!
Rośnie jak na drożdżach! a i mi się przytyło kilogram, zaczyna się!:)
Prezenty spakowane w kolorowe papiery, przewiązane wstążkami.Czekają na Wigilię w wielkiej torbie:)
W radio świąteczne piosenki, za oknem mróz i śnieg, w brzuszku Nasze Najkochańsze Maleństwo- czy może być piękniej?
Nawet Bilbo się nieco uspokoił, nauczył wychodzić na dworek!:)
Ach, chce się żyć, oj chce...:)
Kiedy nowa biżu?
Niedługo, może już po świętach, może jeszcze przed?:)
Deku? oj, póki odrzuca mnie od zapachów, musi poczekać:)
wtorek, 15 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz