Wczorajszy dzień był chyba najcieplejszym, jaki w Polsce przeżyłam.
Na nic zdały się chłodne prysznice w ciągu dnia, woda, lody i wiatrak.
A nocą było jeszcze gorzej- miałam nadzieję, że chociaż nocą nieco odpocznę, ale gdzie tam!
masakra, koszmar, upały nie na nasz klimat stanowczo.
Dopiero nad ranem jakoś zasnęłam, w dodatku Córeńka szalała w brzuszku, widocznie i jej ta duchota przeszkadzała.
I tak sobie pomyślałam, że takie upały, a nawet jeszcze większe przeżyłam dwa lata temu w Egipcie. Tyle że tam było przyjemnie:)....
To przed wejściem do Doliny Królów- tam było ponad 60 stopni.....
To w świątyni Amona w Karnaku, zaledwie ponad 45 stopni:)
a tu na rajskiej wyspie, ponad 40 stopni, ale się nie odczuwało, bo wiał wiatr i ciągle moczyłam tyłek w ciepłej jak zupa wodzie:)
To były najwspanialsze wakacje w moim życiu.Kolejne, już z Córcią:))
Tak a propo: został mi tydzień i nic jak na razie...ech:)
niedziela, 18 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz