Pogoda za moim oknem nie zachęca do spacerów-śnieg się roztapia, wszędzie szaro- bure kałuże, brudne topniejące zaspy śniegowe:(
Jeden plus-zrobiło się ciepło, więc od razu chce mi się wiosny:)
Już sobie wyobraziłam zieleniejące trawniki, pączki na drzewach i krzewach,ciepło grzejące w buzię:)
Siedząc dziś w domowym zaciszu, pijąc pyszną herbatę,poczyniłam filcowy naszyjnik:
Jest radosny,mięciutki, wzmocniony żyłką jubilerską z tyłu:) Większe kwiatki są wielkości około 8cm, mniejsze około 5cm. Długość naszyjnika to około 40cm.
A to zawieszki z tenshy:) Duże serca i kryształki (a propo zbliżających się Walentynek:))
Nie wiem, czy Wy obchodzicie Dzień Św. Walentego? Dla mnie jest to po prostu dodatkowy dzień, w którym można pięknie wyznać miłość. Oczywiście tak naprawdę,do wyznawania miłości i pokazywania uczuć każdy dzień dobry, natomiast dla mnie Walentynki to przede wszystkim...rocznica ślubu:) To już dwa lata!
Filc czerwony już zakupiony ( będę szyć serduszka), a w najbliższych postanowiłam ulepić serca z masy solnej.
Niech serca królują tego dnia, w końcu mam ku temu niezłą okazję prawda?
Kiedyś nie lubiłam walentynek, może dlatego, że zawsze czekałam na jakąś niespodziankę w postaci miłosnego listu w skrzynce pocztowej..:)) Miałam wtedy lat "naście" i na długo czułam awersję do tego zapożyczonego przecież święta.
Co ciekawe, to pochodzenie walentynek należy szukać w... rzymskim święcie płodności, które wraz z ekspansją cesarstwa trafiło do Anglii, a potem już na cały świat. W czasach, kiedy zastępowano święta pogańskie chrześcijańskimi, uznano, że św. Walenty, który zginął 14 lutego (a to też ciekawa historia- ponoć skazano go na śmierć,za niezwykłą moc uzdrawiania), może objąć pieczę nad świętem wiosny.
Jednak my przecież mamy noc św. Jana!:) Najkrótszą noc w roku!
Wieczór i noc świętojańska były porą cudów. W tę niezwykłą noc udawano się na poszukiwanie kwiatu paproci, który to miał przynosić bogactwo, szczęście, dar przewidywania i stawania się niewidzialnym.
Na spotkania przy ogniskach palonych w pobliżu rzeki przychodzili głównie młodzi ludzie; chłopcy skakali przez ogień, a dziewczęta tańczyły śpiewając pieśni, w których prosiły św. Jana o miłość i udane małżeństwo.
A co z rzucaniem wianków na wodę? Otóż nie zawsze musiało się ono kończyć utratą panieńskiego wianka:)), choć na pewno w taką noc się zdarzało:) Jeśli wianek płynął bez przeszkód albo wyłowił go ukochany, oznaczało to szybki ślub i szczęśliwe życie, złą wróżbą natomiast było zaplątanie się wianka w zaroślach albo zatonięcie.
Piękne prawda?
Tylko prawie się o tym zapomniało, jednak przecież co roku na Podzamczu odbywają się koncerty i puszczanie wianków na Wiśle i zawsze jest tam tłum ludzi, co mnie bardzo cieszy, wszak polską tradycję należy wspierać i kultywować.
Ale jeśli walentynki tak mocno zagościły w Polsce, to można ten właśnie dzień wykorzystać na uroczystsze wyznanie miłości (niekoniecznie ślub, jak w moim przypadku:))), a latem świętować noc świętojańską, czemu nie?:)
Miłego,przytulnego wieczoru Wam życzę moi mili!
sobota, 8 stycznia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarze:
Naszyjnik pomysłowy,a zawieszki boskie są
Ewuś, ślicznie z maleńką razem wyglądacie! :)) A kwiatki filcowe bajeczne, takie właśnie bardzo, bardzo już wiosenne :) Pozdrawiam :)
piękny naszyjnik! śliczne są w nim kwiaty... może kiedyś uda mi się takie kształtne zrobić...
dziękuję za udział w moim candy :)
co do Walentynek - obchodzę 13 lutego. żeby nie poddawać się temu szałowi, który dopada wszystkich!
przepiękny naszyjnik!! Dziękuję za odwiedziny na moim blogu, pozdrawiam serdecznie!
bardzo fajny, tzn ciekawy kolorystycznie naszyjniczek :)
Prześlij komentarz